nie na smutno!!!

Tutaj kierujcie pytania do mnie, na które postaram się odpowiedzieć w miarę możliwości.

nie na smutno!!!

Postprzez Madulka Wt, 28.08.2007 19:39

Myślałam, że na trochę dam Pani odpocząć od moich listów, żeby za bardzo nie być, nachalną, ale po pierwsze chyba nie dam rady się powstrzymać, bo to zbyt przyjemna chwila dnia, a po drugie dzisiejszy dziennik. Ale ja nie chcę na smutno!
Bo co tu pisać, oczywiste, że każdy z nas chce wlać w pani serce odrobinę uśmiechu, dobrych myśli i dużo sił.

Dzwoniłam dziś do teatru by podziękować Magdzie za miłą ławeczkową rozmowę i ułatwienie wręczenia niespodzianki. Dla Pani to było pewnie kolejne takie spotkanie, nic nowego, choć może nie powinnam robić takich wywodów, bo nie siedzę w Pani głowie. Dla mnie to była chwila wyczekiwana od bardzo dawna. Rok temu, w klubie „Ucho”, w Gdyni, we wrześniu zamieniłyśmy kilka zdań, które na chwilę odwróciły uwagę od tego co się działo w moim życiu. Pani, osoba bardzo mocna, twarda, realizująca dzieło wiekopomne - takie wrażenie było, nie tylko moje z resztą, ale jak się Pani zaczęła śmiać, to te lody topniały i topniały. Wrażenie jakie Pani na mnie wtedy wywarła i na innych, było piorunujące. Choć po powrocie do domu znów zrobiło się ciemno, to zapaliła Pani małe światełko. Następnego dnia znalazłam się na forum i zaczęło się wychodzenie z mroku, była Pani ze mną (moja najbliższa przyjaciółka też, muszę o niej wspomnieć). I choć większość ludzi postrzega mnie za „dynamit” – ksywa w pracy, to o skrajności myśli wie tylko moja głowa. Wir pracy, jest nieocenionym lekarstwem, nakręceniem, na przeżycie, ale często jest przepleciony wieczorami łez. Ile człowiek potrafi znieść, wytrzymać mimo wszystko, to niesamowite, nieprawdopodobne, czasem szkoda, że dostajemy te "okazje" by się o tym przekonać, tylko, że w tym "zniesieniu" siła właśnie.

Wieczorny sobotni wieczór po Boskiej - bosko, a później, ten najtrudniejszy krok, przełamanie i przyzwyczajenie się do nowej Warszawy. Odwiedziłam miejsca gdzie ostatnio byłam z moim „Krzynkiem” Krzysiem. Mieszkał w Warszawie, nie mogłam odwiedzić tego miasta przez ponad rok, ze strachu przed wspomnieniami. Pewnie się uśmiechał z góry i cieszył, że w końcu zdobyłam Polonię, a przede wszystkim, że spełniłam marzenie poznając Panią, nie raz wysłuchiwał moich analiz i zachwytów po „Pestce”, „Przesłuchaniu”, śmialiśmy się razem czytając „małpę”. W piątek tyle chciałam jeszcze Pani powiedzieć, nogi mi się trzęsły, serce waliło, nie wiedziałam jak, co, w końcu za chwile spektakl.
Piszę to wszystko by podzielić się tym to co dostałam od Pani, może nawet trochę oddać. Wtedy rok temu, w listach i teraz dostawałam dobre słowo, piękny uśmiech, radość, świadomość, że są ludzie wrażliwi i otwarci, ale najbardziej dziękuję za odwagę i siłę, którą dawały i dają mi Pani słowa i świadomość, że Pani jest, w Modrzejewskich opowieściach, trzymanych okołojarmarkowych kciukach, pozdrowieniach, serdecznościach.
Pani Krystyno Kochana... oj mokro w oczach, ale dziś, nie na smutno tylko optymistycznie, to ze wzruszenia! Pani jest wyjątkowa, wspaniała i proszę pamiętać, że nie ma takiej rzeczy, z którą Krystyna Janda nie da sobie rady.
Wierzę w to całym sercem i ściskam mocno!

Magda
Avatar użytkownika
Madulka
 
Posty: 348
Dołączył(a): Pn, 11.09.2006 21:06
Lokalizacja: Gda

Postprzez Krystyna Janda Śr, 29.08.2007 18:06

Dziękuję. Niestety są takie rzeczy. Pozdrawiam.
Avatar użytkownika
Krystyna Janda
Właściciel
 
Posty: 18996
Dołączył(a): So, 14.02.2004 11:52
Lokalizacja: Milanówek


Powrót do Korespondencja