przez Barbara Kath Wt, 19.02.2008 12:59
Bardzo jest ICH wielu, ktorym slepy los zabral......................
Pozwalam sobie przedstawic historie jednego z NICH.
JACKA DROGA DO SZCZESIA TO DROGA PRZEZ SMIERC.
TO ONA, PARADOKSALNIE, WYZWOLILA W NIM WOLNOSC.
I, MILOSC JAKIEJ DOTAD NIE POZNAL. DO DZIS ZASTANAWIA SIE,
ILE I DLACZEGO AZ TYLE MEZCZYZNA MUSI UTRACIC,
BY NAUCZYC SIE PRAWDZIWIE KOCHAC.
A jeszcze kilka lat temu nie pytal o nic. na wszystko mial gotowe rozwiazania,on, troche niebieski ptak, poza tym twardziel i narodowiec.Wojownik...,
A teraz, gdy mija budynki klinik medycznych w Krakowie, a mija je czesto, bo stoja na drodze do jego pracy, zawsze przechodzi Jackowi przez plecy silny dreszcz. A teraz placze. Nie jak mezczyzna, jak dziecko.
Kiedy sam byl dzieckiem, nie plakal wcale. W jego domu placz mezczyzny nie byl w dobrym tonie. Nie plakal wiec, gdy ukochanemu misiowi urwalo sie ucho. Nie plakal, gdy ojciec trzecia noc z rzedu nie pojawil sie w domu. Nauczyl sie obojetnosci. Uczyl sie przeciez od mistrza.
- Kiedy nawet ojciec byl, to jakby go nie bylo - wspomina.
W glowie ma taki obrazek : mama przy kuchni. Chuda, wrecz eteryczna istota, z zapadnietymi ramionami, ktorej sens zycia sprowadza sie do ilosci ogorkow zakiszonych na zime. Kochajaca, ale zbyt zmeczona, by choc na moment sie zatrzymac nad zyciem syna, by go poglaskac, przytuluc, porozmawiac. Tata w kapciach, przy piwie, przy golonce, przed telewizorem. Ikona polskiego patriarchalizmu, w nowym wydaniu. Tata to rozpiete spodnie, wielki brzuch, mokre od tluszczu wargi. Wzrok wbity w szklany ekran albo w gazete. Czasem pytanie, rzucone w przestrzen, Bron Boze w strone Jacka :
- Jak bylo w szkole ?
W szkole bylo roznie, Uciekal z niej. Mial klopoty, nie potrafil sie odnalesc wsrod zawsze radosnych i z reguly silniejszych kolegow. On sam byl drobny, watly, bez zycia. Byl nijaki, niewidoczny. Uczen z ostatniej lawki.
- Taka ofiara losu bez milosci - smieje sie Jacek, ale nie jest to smiech radosny. - Bo brak milosci sprawia, ze dziecko czuje sie osamotnione, calkowicie bezbronne wobec rzeczywistosci, bez zadnego wsparcia. Zwlaszcza jesli to dziecko to chlopiec bez wsparcia mezczyzny.
Wcale nie byl wyjatkiem. Takich jak on, mimo wszystko, bylo w szkole wielu. Dzieci rodzicow, ktorzy nie potrafili kochac. Dzieci zmeczonych, zredukowanych do roli kury domowej matek. Dzieci mezczyzn, ktorych jedynym zadaniem bylo zapewnienie bytu rodzinie. I to nie zawsze.
- Meskosc w wydaniu naszych ojcow to meskosc wykastrowana - mowi Jacek. - Pozbawiona sily dawnych wojownikow. W dodatku meskosc, ktora tracac dawna walecznosc, niczego poza kapciami i piwem nie odnalazla w zamian. Brzydzil sie taka meskoscia. Nienawidzil jej. Powoli zaczal nienawidziec ojca. Mial powody.
- Straszna z ciebie baba - oznajmil tata, gdy Jacka, po ucieczce, sprowadzila do domu policja. Po czym wrocil do czytania gazety.
Jacek nie chcial byc baba, chcial byc odwazny i silny, czuc moc i respekt innych, jak bohaterowie z filmow jak silniejsi i bardziej umiesnieni koledzy. Mial szczescie, tak mu sie przynajmniej wydawalo wtedy. Gdy skonczyl szesnascie lat spotkal na swej drodze Tomasza. Na poczatku sie go troche bal. Tej ogolonej glowy, wojskowych butow, wojskowego drygu, tego, ze dla Tomasza wszystko bylo czarne albo biale.
Jacek dowiedzial sie wtedy od Tomasza, ze meskosc polega na zdobywaniu, a potem na obronie swojego terytorium i rodzinnego klanu przed wrogami...........
C D N
.