Dobry wieczór...
Siedzę sobie sama i uśmiecham się do jednek z książek, które znalazłam dziś pod choinką. "Rozmowy z dziećmi..." z Pani osobistymi pozdrowieniami i kolejnym autografem (chyba mogę już założyć kolekcję ). Dziękuję za tą książkę, za te zaskakujace prawdy, które znajduję w środku. Myślę nad jaką książką Pani dziś zakończy swój dzień. Moi biesiadnicy już się rozeszli. Mamę odwiozłam do domu, syn poszedł spotkać się z przyjaciółmi. Jestem ja, mój pies i Pani rozmowy z dziećmi... i cisza. I pierogi, które znowu zostały, bo to juz druga wigilia bez mojego Taty, który był duszą każdego spotkania przy stole, wszystko mu smakowało i radością było go częstować, uwielbiał pierogi z kapustą i grzybami, ciągle robię ich tyle żeby starczyło dla wszystkich, a co roku tych wszystkich jest mniej. "I choć ucichł świąteczny gwar, bo zabrakło znów czyjegoś głosu, przyjdź tu do nas i z nami trwaj, wbrew tak zwanej ironii losu...". Byłam dziś na pogrzebie, pożegnałam kogoś, kto przez wiele lat okazywał mi wiele niezasłużonej sympatii. Mam wrażenie, jakby kawałek mnie znowu umarł. Taka dziwna wigilia, narodziny pomieszane ze śmiercią, radość ze łzami, ale nic to, życie toczy sie dalej, idę dalej "porozmawiać" z Pani dziećmi. Życzę radości życia, mimo wszystko...
A.