A propos faworków i zbliżającego się tłustego czwartku (tutaj, gdzie mnie wywiało na emigracje, mają tylko niestety dziwny wytwór w postaci 'pancake tuesday'
) - podaję niezawodny przepis mojego taty na faworki (lub 'chrust' - jak kto woli)
35 dag maki
poł łyżeczki sody
3 zółtka
1 cale jajo
10 dkg śmietany (7 łyżek)
2 łyzki wódki lub 1lyzka octu
smalec lub olej
cukier puder
Ze składników zagnieść dość miękkie i gładkie ciasto. Można od razu odcinać niewielkie kawałki, cieniuteńko je rozwałkowywać i nożem wykrawać długie prostokąty, nacinać je wzdłuz, przekładac jeden koniec przez powstałą dziurkę i smażyć na rozgrzanym tłuszczu, a potem posypywać cukrem pudrem. Ciasto podczas smażenia powinno ładnie 'bąbelkować' i rosnąć, pod warunkiem oczywiście, ze było bardzo cieniutko rozwałkowane. Ja po zagnieceniu ciasta kilka minut wale w nie walkiem: jak sie rozpłaszczy składam i znowu wale
Dobre na odstresowanie.