prasa dalej o Tataraku i premierze

Tutaj kierujcie pytania do mnie, na które postaram się odpowiedzieć w miarę możliwości.

prasa dalej o Tataraku i premierze

Postprzez nat Wt, 17.02.2009 10:39

Premiera "Tataraku" Andrzeja Wajdy w kwietniu
PAP
2009-02-16

Film "Tatarak" Andrzeja Wajdy, nagrodzony na festiwalu Berlinale nagrodą im. Alfreda Bauera, wejdzie na polskie ekrany między 20 a 27 kwietnia.
Reżyser, który spotkał się w poniedziałek w Warszawie z dziennikarzami, prezentując otrzymaną w sobotę na Berlinale nagrodę, podkreślił, że nie spodziewał się jej. "Nie spodziewałem się, że reżyser w moim wieku może starować w konkurencji, która jest skierowana do młodych, nowych reżyserów, wkraczających do kina" - mówił Wajda.

Jak jednak zaznaczył, otrzymana nagroda bardzo go wzruszyła, tym bardziej że laureatem nagrody im. Alfreda Bauera został ex aequo argentyński reżyser Adrian Biniez za film "Gigante". "Ucieszyłem się bardzo, to jest takie wzruszające, że stary reżyser dostaje nagrodę razem z filmem debiutanckim, może nie jest jeszcze ze mną tak źle, może mam jakieś szanse" - żartował Wajda.

Odpowiadając na pytanie, kiedy "Tatarak" będą mogli zobaczyć polscy widzowie, reżyser tłumaczył, że na razie istnieje tylko jedna kopia filmu, sporządzona na potrzeby Berlinale, z niemieckimi napisami. "Nie chcielibyśmy jej pokazywać w Polsce; jak dowiedziałem się od dystrybutora film będzie wprowadzony na ekrany polskich kin niedługo po Wielkanocy" - poinformował Wajda.

Dokładna data premiery "Tataraku" nie jest jeszcze znana, film ma pojawić się w kinach pomiędzy 20 a 27 kwietnia.

Zdaniem Wajdy jury Berlinale doceniło "Tatarak" za m.in. połączenie w nim elementów fikcji i dokumentu. "Pojawia się pewna tendencja, której +Tatarak+ jest przykładem. Coraz częściej łączy się film dokumentalny i film fabularny, fikcję, w tym wypadku opowiadanie Jarosława Iwaszkiewicza z materiałem, wypowiedzią, która jest dokumentem" - ocenił reżyser.

W opinii Wajdy dobrze się stało, że "Tatarak" został pokazany na Berlinale i tam zauważony, bo to może ułatwić - jego zdaniem - dystrybucję filmu w Polsce.

"Ucieszyłem się, że film został zauważony na festiwalu w Berlinie; byłbym szczęśliwszy, gdyby wchodził równocześnie na ekrany (w Polsce - PAP), ale nie było to możliwe" - mówił Wajda.

"W innych cywilizowanych europejskich krajach wspiera się narodową kinematografię, a nie tylko samą produkcję (...) U nas ciągle tego nie ma, dlatego staramy się różnymi sposobami zwrócić uwagę na film, by miał on szansę znaleźć się na polskich ekranach. W końcu ten film (...) przede wszystkim jest zwrócony ku polskiej widowni" - zaakcentował Wajda.

Wajda ocenił również, że grająca w filmie główną rolę Krystyna Janda wniosła do filmu "coś więcej niż aktorski talent". "Właściwe ona jest także współautorem tego filmu" - uznał reżyser.

Jeden z wątków filmu to osobiste wyznania Krystyny Jandy dotyczące śmierci jej męża Edwarda Kłosińskiego. Wajda zaznaczył w poniedziałek, że liczył się z sytuacją, w której Janda - po obejrzeniu próbnego materiału - mogłaby się jednak nie zdecydować na pokazanie jej osobistych wypowiedzi w filmie. "Gdyby Krystyna zdecydowała, że jednak nie chce tego widzieć na ekranie, to skończyłbym film w inny sposób, szukałbym innego rozwiązania. (...) Krystyna chciała mi jednak zaufać, wiedzieć, że ja nie nadużyję jej dobrej woli, ona mi wyszła na przeciw" - mówił Wajda.

Pytany przez dziennikarzy o dalsze plany Wajda odparł, że ma zamiar "zrobić jakiś dobry film".

"Nie mogę powiedzieć szczegółów, bo nie mam scenariusza, ale w planach mam film o Lechu Wałęsie, a może także i o pani Danucie (Wałęsowej - PAP), która jest dla mnie bardzo piękną osobą, która odgrywa w tym co się wydarzyło, bardzo ważną rolę" - podkreślił Wajda.

"Nie podoba mi się i nie mogę pogodzić się z tym, że opluwają naszych bohaterów; ktoś musi stanąć w ich obronie i akurat na mnie padło (...) Powinno się dać odpór gorszącym zjawiskom w naszym życiu politycznym" - tłumaczył Wajda.

Reżyser przyznał, że rozmawiał już o swoich planach z Lechem Wałęsą i jego żoną, a oni zareagowali pozytywnie. "Od tego się zaczyna, trudno jest zrobić film o kimś, kto tego nie chce (...) Kiedy będzie gotowy scenariusz, dam go im do przeczytania, by postanowili, czy powierzą mi to zadanie, jakim będzie realizacja tego filmu" - zapewnił Wajda.

Jak dodał, scenariusz do filmu obiecała napisać Agnieszka Holland.




Andrzej Wajda specjalnie dla Stopklatki opowiada o "Tataraku" i spotkaniu z Krystyną Jandą
16 lutego 2009

Andrzej Wajda za "Tatarak" otrzymał na festiwalu w Berlinie nagrodę im. Alfreda Bauera za innowacyjność. Ten film poruszył wielu widzów a kreacja Krystyny Jandy przyjęta została z wielkim uznaniem. Jeszcze w Berlinie rozmawialiśmy z Andrzejem Wajdą o jego filmie i spotkaniu z wielką polską aktorką.

Monika Marach: O ekranizacji "Tataraku" marzył pan od wielu lat. Czy można nazwać ten film pana "projektem marzeń"?

Andrzej Wajda: Przez 54 lata w zawodzie marzyłem o różnych filmach. O tych, które nakręciłem, i takich których nie udało mi się zrealizować. "Tatarak" dojrzewał we mnie jednak coraz bardziej z myślą o tym, że jest w nim rola dla Krystyny Jandy. Bardzo chciałem się z nią pracować, bo wydawało mi się, że jest dobry moment żebyśmy się spotkali, a ona ma coś do powiedzenia na ekranie. Rzecz, którą być może mnie opowie prędzej niż komukolwiek innemu. Nie mówię tylko o zwierzeniu, które towarzyszy "Tatarakowi", ale także o ekranizacji opowiadania Jarosława Iwaszkiewicza, w którym wciela się w kobietę dojrzałą, którą spotkało coś, co jest dla niej niespodzianką; jest jednocześnie największą radością, a także zapowiada wielką tragedię. Nie ma zbyt wiele postaci kobiecych w polskiej literaturze, która biegnie za czymś innym, więc wszystko w czym pojawiają się interesujące kobiety należy pilnie obserwować. "Tatarak" jest właśnie takim tekstem. Jest jednak dość krótki, a ja nie chciałem robić filmu dla telewizji, bo uważam, że jest to marnowanie wysiłku. Telewizja jest nienaturalną transmisją kina. Udało nam się go jednak uzupełnić i przerobić na znacznie dłuższą historię.

A na Berlinale po raz pierwszy pokazać publiczności. Był pan na którymś z festiwalowych pokazów?

Ja tu z festiwalową publicznością zobaczyłem mój film po raz pierwszy. To było dla mnie fantastyczne przeżycie. Ta olbrzymia widownia wykazująca tyle akceptacji, czekająca przed kinem i chcąca uczestniczyć w czymś co tutaj się rodzi i rozpoczyna na festiwalu swój żywot. To dla mnie wielka radość, że mój film po raz pierwszy mógł zostać pokazany właśnie na Berlinale. Reakcje były dobre, a widzowie dali wyraz temu, że film został przez nich zauważony i w jakiś sposób ich satysfakcjonował.

Bolesne wyznanie Krystyny Jandy, która wspomina śmierć swojego męża, nie miało być jednak od początku integralną częścią filmu. Kiedy zdecydował się pan je do niego włączyć?

To się pojawiło kiedy nakręciliśmy już cały film "Tatarak" i zabieraliśmy się do realizacji drugiego elementu składowego tego filmu, do którego napisany był już projekt. To była historia aktorki opowiadająca o kreacji, którą tworzy i rzeczywistości, w której żyje. Na krótko przed rozpoczęciem prac dostałem od Krystyny kilka kartek, na których opisana była śmierć Edwarda Kłosińskiego, jej męża, a mojego przyjaciela, który jako operator zrobił ze mną bardzo ważne filmy. To co przeczytałem poruszyło mnie w najwyższym stopniu, nie mówiąc już o tym, że było to napisane przez kogoś bardzo dojrzałego, kto nie tylko daje wyraz swojemu uczuciu i bólowi, ale z całą świadomością potrafi te przeżycia opisać. Musiałem jej zadać wtedy proste pytanie: czy jest to wyznanie przeznaczone tylko dla mnie, żebym wiedział, że coś takiego miało miejsce, czy ona chce to opowiedzieć przed kamerą. Kiedy usłyszałem, że Krystyna chce to powiedzieć, zrozumiałem, że nie zrobi tego do każdej kamery. Cieszę się, że to właśnie mnie tak zaufała. Kiedy wszystko był już jasne, stanęliśmy przed problemem, jak to opowiedzieć. Uznałem, że jeśli ktoś decyduje się na taką spowiedź, to potrzebuje maksymalnej wolności. Tylko wtedy wyznanie takie będzie prawdziwe. Zaczęliśmy rozmawiać. Pytałem jak chce żeby to wyglądało. Czy chce podejść do kamery, czy chce się skryć w cieniu albo wyjść w ogóle poza kadr. Z wielką pomocą przyszedł nam wtedy mój niezawodny przyjaciel, operator Paweł Edelman, który zdecydował, że postawimy kamerę i damy jej wolność. Nie chcieliśmy gonić za jej twarzą z kamerą, która na wzór telewizji byłaby wtedy zbyt nachalna, a podetknięta pod nos próbowała pokazać prawdziwe uczucia.

To prawda. Aktorka zdaje się w ogóle nie zauważać kamery i traktuje ją jak gdyby w ogóle jej nie było.

Dyskrecja kamery sprawiła, że udało nam się osiągnąć znacznie więcej niż gdybyśmy podążali za nią ze sprzętem krok w krok. Oczywiście niosło to ze sobą pewne ryzyko, bo nigdy nie zrobiłem tak długiego ujęcia. Wierzyłem jednak w tekst, który Krystyna napisała, a ja poddałem redakcji i wybrałem z niego te fragmenty, które moim zdaniem najlepiej korespondowały z opowiadaniem Iwaszkiewicza. Krystyna nauczyła się tego na pamięć i wypowiedziała tak, że brzmi to jak wyznanie, które się rodzi na naszych oczach. Krystyna jest wprawnym i dojrzałym pisarzem. To wyznanie napisane jest wyrazistym językiem, w którym są też znaczące dialogi. Mnie dotknął szczególnie jeden. Krystyna mówi takie zdanie: "Edward powiedział - Jedźmy na wakacje, dawno przecież nie byłaś, a Andrzej przecież i tak na ciebie poczeka". Kiedy ono pada, skóra na mnie cierpnie. Na co ja mam poczekać? On już wiedział, że na jego śmierć.

Choroba Edwarda Kłosińskiego rzeczywiście przerwała przygotowania do realizacji filmu. "Tatarak" miał przecież powstać już ponad dwa lata temu.

Kiedy Krystyna przyszła do mnie wtedy i powiedziała jaka jest sytuacja, zdecydowałem się zrezygnować z realizacji. Nie powiedziałem jej oczywiście, że będę czekał aż wszystko się rozwiąże, ale ona rozumiała, że ten film będzie zrobiony tylko z nią, albo nie powstanie wcale.

Po wznowieniu realizacji prace nad scenami z monologiem Krystyny Jandy musiały wiązać się z ogromnymi emocjami. Przygotowywaliście się państwo do nich jakoś specjalnie?

W czasie prac nad tym materiałem główną rolę odegrała jedna zasadnicza kwestia. Podczas gdy reszta filmu powstała w naturalnych plenerach, do tej sceny wybudowaliśmy dekoracje. W studio cała ekipa się cofnęła, została tylko kamera i kilka niezbędnych osób. Krystyna miała więc poczucie bycia samą ze swoimi myślami i przeżyciami. Dałem jej też pełną wolność w poruszaniu się po planie. To ona położyła telefon Edwarda na podłodze, zdecydowała się na wyjście z kadru czy podejście do okna. Zostawiłem jej wolność i co jest ważne - nie fotografowałem tego drugi raz. Jeden raz mi opowiedziała i już tego nie powtarzaliśmy. Rozumiałem, że nie ma czego powtarzać, bo to co Krystyna mówi jest prawdą. Owszem nakręciliśmy więcej tego materiału, ale nie wykorzystaliśmy wszystkiego. Wybrałem to co moim zdaniem łączy się z opowieścią "Tatarak". Powstała dzięki temu spójna opowieść o śmierci, która zawsze przychodzi za wcześnie i przeciwko której się zawsze buntujemy. Edward mógł przecież zrobić jeszcze tyle filmów. Jego odejście było za szybkie, za gwałtowne.

Bardzo dziękuję za rozmowę.

[Monika Marach]
w szeregu biegniesz kilka lat,
a potem - jazda w boski sad!
Avatar użytkownika
nat
 
Posty: 3038
Dołączył(a): Cz, 22.01.2009 14:19
Lokalizacja: W-wa/Poznań

Re: prasa dalej o Tataraku i premierze

Postprzez Krystyna Janda Śr, 18.02.2009 05:48

Bardzo dziękuję. Najserdeczniej.
Avatar użytkownika
Krystyna Janda
Właściciel
 
Posty: 18996
Dołączył(a): So, 14.02.2004 11:52
Lokalizacja: Milanówek


Powrót do Korespondencja