Ach rower!

Tutaj kierujcie pytania do mnie, na które postaram się odpowiedzieć w miarę możliwości.

Ach rower!

Postprzez ania1323 So, 30.05.2009 10:35

Dzień dobry Pani Krysiu,

już nieco emocje po czwartkowym spotkaniu z Panią i Shirley uspokoiły się i mogę do Pani napisać trochę w mniej poważnym i „ostatecznym” tonie. Nie ukrywam, że to dzięki córce, która przyjechała na weekend i natychmiast postawiła mnie do pionu! Co ja bym bez niej zrobiła, ach..
Ale nie o tym chciałam pisać..

Od pewnego czasu czytuję Pani dzienniki i opisy wakacyjnych wycieczek rowerowych.
Jak ja Pani zazdroszczę! Wyobrażam sobie jak śmiga Pani swobodna po krętych dróżkach Toskanii,
z wiatrem we włosach na swoim dwukołowym mobilu.
Wczoraj wieczorem czytając zapis z lipca 2002 roku uśmiałam się do łez, gdy opisywała Pani jak to rower „rozebrał Panią” na środku deptaku z ukochanej spódnicy z Pestki!
I przypomniały mi się moje przygody rowerowe..

Ach rower! Moje niedoścignione marzenie!

Od wczesnych lat dzieciństwa próbowałam posiąść tę tajemniczą sztukę jazdy na nim.
Zrozpaczeni moją bezradnością rodzice poprosili o pomoc Babcię, do której jeździłam co roku na wakacje. Babcia, jak to babcia przyjęła sobie za punkt honoru, że nauczy tej sztuki niesforną wnuczkę.
Ileż to razy próbowałyśmy i na prostej drodze i z górki i na leśnych ścieżkach, ale za każdym razem Ania nieuchronnie spadała z rowerka i tłukła sobie kolana. Nawet przewracałam się na czterech kółkach!
Co wprawiało Babcię w stan całkowitego osłupienia.
I tak po paru latach nieudanych prób, kończących się zbitymi kolanami, pozdzieranymi łokciami i morzem łez w końcu skapitulowała, stwierdzając że to po prostu jest niemożliwe!

Gdy byłam nieco starsza pewnego lata ojciec zapisał mnie na obóz. I jak to on, poważny Pan inżynier stwierdził, że na obozie na pewno będę wycieczki rowerowe i jego córka nie może przeżyć traumy, że inni jeżdżą, a ona nie. Na dwa dni przed wyjazdem zafundował mi ekspresowy kurs nauki jazdy na rowerze. Biegał za mną udając że trzyma siodełko, aż do momentu, gdy zauważyłam że jest parę metrów dalej i.. magia przestała działać. Spadłam z impetem, zbiłam sobie kostkę i z pękniętą kością w gipsie pojechałam na obóz, gdzie z tęsknotą patrzyłam jak inne dzieci kąpią się w jeziorze, tańczą na dyskotece i grają w piłkę.. Postanowiłam, że już nigdy w życiu na ten diabelski pojazd nie wsiądę!

Aż przyszła młodość, 18 lat i wielka miłość. Mój ukochany, z braku w tamtym czasie innych rozrywek, zaproponował mi wycieczkę rowerową brzegiem Wisły.. Zaskoczony moim wyznaniem postanowił że on dokona cudu, a rower uniesie mnie na skrzydłach miłości do niego.. I poszliśmy, nad rzekę po deszczowym dniu, ja, on i rower..
Było pięknie, wystrojona w nową białą bluzeczkę mknęłam jak na skrzydłach z rozwianym włosem wąską ścieżką. Aż tu nagle, nie wiadomo skąd wyrosło drzewo i w żaden sposób nie chciało zejść mi z drogi! I tak wylądowałam niechybnie w błocie, umorusana od stóp do głów, a mój jedyny jeszcze przez parę lat zachodził w głowę jak to możliwe, żeby wpaść na jedno jedyne drzewo rosnące nad rzeką..


Wiele lat później w końcu w części pojęłam tę magiczną sztukę i nawet parę razy wybrałam się na krótkie wycieczki. Ale zawsze kończyły się one wkręconymi nogawkami w łańcuch, połamanymi szprychami, wygiętymi kołami na krawężnikach, zerwanymi linkami hamulcowymi. I przyjemność jazdy pozostała jedynie niedoścignionym marzeniem..

Nieraz sobie idę do sklepu sportowego i podziwiam te lśniące dwukołowe rumaki, gładzę po siodełkach, liczę szprychy w kołach, rozmawiam z nimi, wprawiając w stan konsternacji obsługę sklepu haha..


Na zakończenie przesyłam dwa zdjęcia z mojego pobytu parę lat temu w Danii, w Kopenhadze.
Zresztą pewnie sama Pani to widziała, ale tak dla przypomnienia..
Oni tam wszyscy jeżdżą na rowerach! Rowerów na ulicach jest więcej niż samochodów! A jak ktoś zapomni gdzie zostawił swój rower, to po prostu bierze pierwszy lepszy z brzegu i nikt się temu nie dziwi! Niesamowite!
Obrazek

I jeszcze jedno na dowód, że niektórzy też chodzą. To ze zmiany warty przy Pałacu Królewskim.
Obrazek


Jak znajdzie kiedyś Pani chwilę żeby wybrać się na przejażdżkę to proszę pomyśleć wtedy o mnie
i pozdrowić ode mnie ten cudowny, nieokiełznany pojazd o dumnej nazwie rower.


Miłego, radosnego dnia Pani Krysiu!
Niedługo idziemy z córką na spacer, pieszo do parku ..


Ania
Jeśli Bóg istnieje, wieczorami przechadza się po teatrze..
Avatar użytkownika
ania1323
 
Posty: 4381
Dołączył(a): Śr, 29.04.2009 21:05

Re: Ach rower!

Postprzez Krystyna Janda So, 30.05.2009 18:05

Ja też pieszo z psami. Ukłony.
Avatar użytkownika
Krystyna Janda
Właściciel
 
Posty: 18996
Dołączył(a): So, 14.02.2004 11:52
Lokalizacja: Milanówek


Powrót do Korespondencja