szirlej

Tutaj kierujcie pytania do mnie, na które postaram się odpowiedzieć w miarę możliwości.

szirlej

Postprzez nat Pn, 01.06.2009 13:39

W Poznaniu moja Anglia na całego, nawet pogoda się zgadza, a duchem jestem ciągle w Grecji.
Albo bardziej realnie - w Polonii.
Cieszę się, że mój egzaltowany list sprawił Pani choć najmniejszą przyjemność. Jak go teraz czytam, to nie wierzę, że to ja pisałam. Nawet moja rodzina, kiedy im wczoraj opowiadałam o spektaklu, o Pani, o Shirley robiła oczy jak spodeczki i zastanawiali się, czy ktoś mnie nie podmienił. Stwierdzili, że chyba muszą Pani podziękować za "rozbrojenie" mnie, choćby chwilowe. No ogół emocje, czy to złe, czy pozytywne, mają wielki problem ze znalezieniem ujścia. Trzymam je w środku. Nie żebym nie chciała ich uwolnić, nie. Tylko jakoś tak...nie wychodzi. Wiem, że to słabo, wiem.
I tak się zastanawiałyśmy z tą moją Joanną od aparatu ;) nad fenomenem Shirley. Bo to faktycznie jest fenomen. Nawet jeśli nie rozpatrywać go globalnie tylko lokalnie, a nawet bardzo, bo jednostkowo. Cóż jest takiego w tej sztuce, że przemawia ona do tak wielu ludzi, trafia nawet do tych jednostek, do których ciężko przemówić. A przecież mówi o rzeczach oczywistych! Jakże istotnych, ale Ameryki się tam nie odkrywa. Wielokrotnie przecież rozmawia się wśród rodziny, znajomych o spełnianiu marzeń, szukaniu szczęścia, życiu w zgodzie ze sobą, szacunku do własnej osoby etc. etc. No i tak się o tym mówi i mówi, przytakuje, człowiek się z tym zgadza, ale jakoś tak...bez energii i zapału.
A tu proszę, dwie godziny w towarzystwie Shirley Valentine i bach! Inny duch w człowieku!
Jak znam siebie, to wiem, że mi ten rewolucyjny nastrój prędzej czy później jednak codzienność odbierze, ale może chociaż do tego czasu uda się zaprowadzić jakieś zmiany.
Z Joanną stwierdziłyśmy też, że ogromną rolę w tym fenomenie odgrywa Pani. Powiedziałabym, że nawet kluczową. Pani sposób przekazu tej historii i oddawania widzom energii, dzielenie się nią, zarażanie optymizmem jest nie do podrobienia.
"To coś" przebija nawet przez opowieści. Moja mama przerwała mi wczoraj po jakimś czasie w pół zdania i stwierdziła, że mam już nic nie mówić, bo ona chce to zobaczyć!
Pani Krystyno, jak to dobrze, że te prawie 20 lat temu dopięła Pani swego i stworzyła Shirley.
Mam nadzieję, że będzie ona żyć jeszcze długo i szczęśliwie.
Dziękujemy - z Joasią, pozdrawiam i do zobaczenia w lipcu. Na "Uchu", tak dla kontrastu.
N.
w szeregu biegniesz kilka lat,
a potem - jazda w boski sad!
Avatar użytkownika
nat
 
Posty: 3038
Dołączył(a): Cz, 22.01.2009 14:19
Lokalizacja: W-wa/Poznań

Re: szirlej

Postprzez Krystyna Janda Wt, 02.06.2009 22:58

Do zobaczenia. Wszystkiego miłego dla Pań z Mamą włącznie.
Avatar użytkownika
Krystyna Janda
Właściciel
 
Posty: 18996
Dołączył(a): So, 14.02.2004 11:52
Lokalizacja: Milanówek


Powrót do Korespondencja