Witam Pani Krysiu.
Na wstępie łączę się w bólu w kwestii bolącego gardła i walki z kaszlem. No ja na szczęście nie muszę śpiewać, ale z mówieniem też nie najlepiej.
Tak się chciałam tylko podzielić luźnym przemyśleniem i spostrzeżeniem, że obserwowanie ludzi, to fantastyczne zajęcie. Bardzo wciągające w dodatku.
Ostatnio pracuję trochę "w terenie", w miejscu, które jest taką miniaturką miejskie dżungli, gdzie mieszają się przeróżne indywidua. Bywa komicznie, zatrważająco, refleksyjnie, ale też żenująco.
Najbardziej rzucają się w oczy Romowie. Kurcze, ja nie wiem, ubrani jak z żurnala - kwestię gustu pomińmy, ale metki rzucają się w oczy - więc zakładam, że manna im z nieba leci, bo non stop kręcą się po tym centrum handlowym (tym znanym w Europie), przesiadują w kawiarniach i snują w tę i z powrotem. Staży, młodzi, mali, duzi, grzeczni i mili oraz grubiańscy i chamscy. Zastanawiające egzemplarze...
W każdym razie książkę by można napisać. Taki behawiorystyczny opis relacji rodzinnych, przyjacielskich, międzyludzkich w ogóle. Mogłabym tak na wszystkich patrzeć i patrzeć.
Ale komu ja to tłumaczę, prawda?
Pozdrawiam Pani Krystyno, Panią i Pani gardło. Zdrowia życzę.
I troszkę leniwego błogostanu przesyłam.
N.
P.S.
A to z uczelnianej tablicy ogłoszeń:
Oczywiście zanim doczytałam ogłoszenie do końca, już się uśmiechałam do wspomnienia historii przeprowadzki Pana Andrzeja z Łodzi do Warszawy...