Pani Krystyno,
nie zdołałam się jeszcze do końca opanować po wrażeniach dzisiejszego wieczoru, więc przepraszam, jeśli mi wyjdzie odrobinę niespójna wypowiedź.
Nie pierwszy raz występowała Pani w "moich" okolicach, jednak często - jak przed "Boską" ostatniej jesieni - dowiadywałam się, niestety, zbyt późno, żeby jeszcze zdobyć bilet. Tym razem było inaczej i od miesiąca żyłam oczekiwaniem na "Ucho...", Tonkę, na Panią. Byłam ciekawa monodramu tym bardziej, że przeczytałam niedawno książkę, ale przy Pani ekspresji każde słowo pisane blaknie, nie ma aż tak wielkiej siły wyrazu.
Wraz z resztą widowni śmiałam się, wstydząc się tego podszytego histerią śmiechu z ludzkiej tragedii, wraz z resztą widowni siedziałam sparaliżowana przez ostatnie minuty drugiego aktu, przerażające. Wyszłam z wrażeniem, że tego, co widziałam, długo nie zapomnę.
Jak zawsze była Pani wspaniała, niesamowita, poruszająca, już wyczekuję okazji, żeby Panią znowu zobaczyć na scenie - tymczasem dziękuję za dzisiejsze "Jestem Tonka, z domu Babić, nie mogę spać..." i pozdrawiam.
Marta