Siedzę sobie na Mazurach. Żurawie krzyczą, bociany szykują się do odlotu, lasy ciche, jeziora piękne. I coś (miłość?) zmusiło mnie do wejścia tutaj.
A tu co? Krzyk, hałas, rwetes. I o co? Jak zwykle o kasę.
Trumienko! Zatrzaśnij wieko i zamilknij albo je otwórz i zobacz, jaki świat jest piękny
Szczególnie w teatrach Krystyny Jandy.
Zgadzam się z Mona Lisą, że inne teatry dostają kupę kasy i co? i nic!
A tutaj ciągły ruch, radość, imprezy, które często są darmowe dla widzów, jednym słowem szaleństwo, które jednak wymaga wielu starań i pracy. I cieszę się, że jest ktoś taki, jak Krystyna Janda, której się CHCE robić dla nas to wszystko. Tak, dla nas, bo naprawdę nie wiem za jakie pieniądze chciałabym się tak spalać.
W końcu mogłaby odcinać kupony od swoich osiągnięć, nie robiąc absolutnie nic, a jednak ma marzenia i ciągle coś nam, swoim wiernym widzom, organizuje. Niestety potrzeba na to pieniędzy. Inni, mimo że je dostają, nie robią nawet połowy tego co Pani Krystyna. I dobrze, że Ona nie ogląda się na tych "innych", tylko robi swoje.
Trumienko, nie wypisuj już tutaj swoich mądrych stwierdzeń, bo mnie wystarcza to, że oba teatry istnieją i dają mi wiele radości w moim, mającym się już ku końcowi, życiu.
Żyj, baw się z nami, bo życie jest za krótkie na bzdety, o których piszesz. Bardzo szybko mija.
Małgośka
P. S. Pani Krystyno, przepraszam, nie wytrzymałam, proszę nie odpowiadać.
M.