praca magisterska

Tutaj kierujcie pytania do mnie, na które postaram się odpowiedzieć w miarę możliwości.

praca magisterska

Postprzez Joanna Flisiuk Pt, 16.09.2011 21:35

Szanowna Pani Krystyno, przesyłam Pani naszą rozmowę:

167 centymetrów żywiołu

Pewna młoda dziennikarka zapytała mnie kiedyś, czy nie myślałam o zmianie zawodu. Odpowiedziałam jej – a pani?

- "Janda Wielka", "Janda na wysokościach"... Ile ma Pani wzrostu?
- 167 cm
- Pani medialny wizerunek odsyła do typu potężnej, silnej kobiety, odważnej i bardzo zdeterminowanej. Czuje się Pani taka mocarna, czy media Panią gloryfikują?
- Nie czuję się ani potężna, ani mocarna. Myślę, działam i lubię to, co robię. Tyle. Ryzykuję i boję się tego ryzyka.
- Co jest największym ryzykiem?
- W tym zawodzie nie ma prawdziwego ryzyka, porównując na przykład każdą decyzję lekarza czy sędziego.
- A jednak. Robi Pani wszystko, żeby dwie sceny nie traciły tętna. Zawsze jest Pani pewna swoich artystycznych operacji i ekonomicznych wyroków?
- Oczywiście, że nie. Jednak po tylu latach pracy mogę założyć świadomie elementy i stany "brzegowe", nazwać funkcje danego tekstu w repertuarze całego teatru, element i jego znaczenie w sezonie planowanym. Teatr to całość a nie tylko jeden tytuł.
- Woli Pani siebie oglądać, słuchać czy czytać?
- Lubię oglądać innych, słuchać i czytać. Oglądanie mnie, słuchanie i czytanie zostawiam innym i niech oni zdecydują, czy w ogóle mają na to ochotę i jaką formę przekazu lubią.
- Jak się Pani przyzwyczaiła do bycia "własnością publiczną"? Do tego, że komentuje się każdą formę Pani aktywności? Ktoś Panią na to przygotował, kiedy Pani debiutowała?
- Poruszania się w świecie mediów i tej tzw. drugiej strony zawodu, uczyłam się w praktyce. Kolejne wpadki, niezrozumienia, nieprecyzyjne emocjonalne wypowiedzi uczyły mnie tego, czasem w dość bolesny sposób. Trzeba mieć ograniczone zaufanie do czyjejś sprawności zapisywania i umiejętności zrozumienia wypowiedzi, autoryzować bezwzględniej teksty idące do druku.
- Jakie ma dla Pani znaczenie Pani reputacja? To coś stałego, czy łatwo stracić?
- Media pokazują nam dzisiaj jak łatwo stracić reputację. Często nieodwracalnie mimo że często niewinnie, na podstawie pomówienia, złośliwości czy nierzetelności lub stronniczości gazety czy dziennikarza.
- Lepiej radzi sobie Pani z krytyką czy z komplementami?
- Ani z tym ani z tym. A może dobrze sobie radzę z obiema rzeczami, bo wiem swoje i patrzę na mnie dość realistycznie.
- Jak to jest być Panią?
- Nie wiem. Ja czuje to jako pracę, odpowiedzialność, wieczne zmartwienia i zmęczenie. Tylko na scenie czy przed kamerą ewentualnie na próbie czuję się dobrze, bo zapominam o wszystkim innym.
- Do czego nie ma prawa dziennikarz?
- Dziennikarz ma prawo właściwie do wszystkiego w relacji wywiadu, ale zależy, jak to później zapisze, w jakiej formie, w jakim kontekście. Rozmowa musi czemuś służyć, dziennikarz występuje w sprawie czytelników, jako pośrednik. Nie ma prawa do niewiedzy na temat rozmówcy. A nagminnie to mnie spotyka, na rozmowę o premierze czy ostatnich sprawach zawodowych przychodzi dziennikarz nie obejrzawszy tej premiery, nie orientujący się, czym się zajmowałam ostatnio, po prostu wysłany. Co więcej, najczęściej są to osoby młode, które nigdy nie widziały mnie ani na scenie ani w filmie. Coś tam im się kojarzy. Zajrzały do Internetu, postawiły sobie zadanie, zbudowały tezę i przyszły ją udowodnić przy mojej pomocy.
- A zdarza się, że dziennikarz wie o Pani tyle, że aż to Panią zawstydza?
- Tak, to się zdarza, profesjonalni dziennikarze przychodzą przygotowani, w każdym razie orientują się na temat, który jest przedmiotem wywiadu. Ale więcej wiedzą o mnie ludzie, którzy są na każdej premierze, spotkaniu, śledzą to, co robię. Takich ludzi jest niemało i to mnie peszy, szczególnie, kiedy się dowiaduję o szczegółach, których ja sama nie pamiętam.
- O co by Pani nie zapytała, gdyby to Pani włączała dyktafon?
- Nie zapytałabym mnie - czy nie myślałam o zmianie zawodu - co mi się ostatnio zdarzyło z jedną młodą dziennikarką. Odpowiedziałam jej - a pani?
- Po "Tataraku" była Pani atakowana pytaniami o przekraczanie granic prywatności. Gdzie jest ta cienka czerwona linia i kto ją wyznacza?
- Dla mnie taka, jaką wyznaczyliśmy w „Tataraku” jest do przyjęcia, szczególnie mając na uwadze wielkość tematu i problem społeczny. No i wielkość reżysera. To nie w tym rzecz, co - tylko jak.
- A wielkość aktorki? Myśli Pani, że każda aktorka mogłaby wziąć na siebie takie zadanie i film zostałby równie gorąco przyjęty? Czy to jest kwestia pozycji, z jakiej Pani ten monolog powiedziała?
- Nie wiem. Na to pytanie powinna chyba odpowiedzieć pani. Ja się nad tym nie zastanawiam. Tu sprawa jest moim zdaniem gdzie indziej. To ja ten monolog napisałam. Na prośbę reżysera. To sprawa naszej wieloletniej przyjaźni i przyjaźni reżysera z moim mężem.
- Recenzji Pani nie czyta, a za udzielaniem wywiadów nie przepada. Konieczność
utrzymywania relacji z mediami to dla aktora skaranie boskie czy szansa spojrzenia na siebie z innej perspektywy?

- Wypełniam swoje obowiązki, tak bym to nazwała. Robię to, co jest konieczne w sferze informacji dla widzów. Zwykle nie robię wywiadów "w ogóle", tylko wtedy, gdy jest to ujęte w kontrakcie produkcyjnym i przy okazji nowych wydarzeń. Konieczność reklamowania produkcji, przedsięwzięć, akcji, repertuaru, szczególnie od momentu, kiedy prowadzę teatry, jest dla mnie oczywista. Ale to są rozmowy na tematy zawodowe. Wiele produkcji zastrzega sobie jeden, dwa wywiady na tematy ogólne, co w praktyce oznacza osobiste.
- Lepiej wpuścić media do teatru, niż do domu...
- Do domu mediów nie wpuszczam w ogóle. Do teatru przed każdą premierą, to nasz obowiązek i powinność wobec widzów.
- Kogo Pani zaprasza na próby dla mediów?
Nie ja o tym decyduję. Jestem informowana za każdym razem przez pracowników Fundacji, jaka kampania medialna towarzyszy kolejnym premierom i najczęściej akceptuję ich pomysły. Naszym pijarem zajmuje się pani Marta Bartkowska i to ona decyduje, kto, kiedy, dlaczego i po co wchodzi i jak nas i nasze produkcje reklamuje.
- Wiele osób uwielbiało Pani dziennik internetowy. Dlaczego Pani wpisy są teraz takie oszczędne? Co Panią zamknęło?
- Zmieniły się czasy. Wiele osób piszących blogi, przekroczyło dawno umiar. Nie bardzo chcę się mieszać w nowe zwyczaje w Internecie. Poza tym teraz każdą, absolutnie każdą informację, jaką zapiszę, czy choćby niewinną refleksję wykorzystuje prasa.
- Jakiś dziennikarz próbował Pani zaszkodzić?
- Z niewiedzy lub nieuwagi, czasem wrodzonej lub zawodowej złośliwości, tak. Ale ja dawno szkodzenie mi wliczyłam w koszty. Najczęściej dziennikarz przychodzi do mnie lub pisze o mnie na podstawie założonej z góry tezy na mój temat lub opinii, którą sobie sam na swoje podobieństwo wyrobił. I gdybym nawet nie wiem jak się starała, nie zmienię tego. I niech tak będzie.
- Jaka jest ulubiona teza dziennikarzy na Pani temat?
- Konwencjonalny pogląd na moje aktorstwo i na mnie jako człowieka. Mylę im się z moimi rolami, choć ról generalnie nie znają. Jak powiedziała mi jedna pani dziennikarka zdumiona: Pani bardzo zyskuje przy bliższym poznaniu!


Jeśli będzie Pani wygodniej zautoryzować ją w dokumencie tekstowym, prześlę w odpowiednim formacie, żeby dało się ją edytować. Proszę tylko podać adres mailowy, jeśli tak.

Jeszcze raz bardzo dziękuję i pozdrawiam.

Joanna Flisiuk
Joanna Flisiuk
 
Posty: 10
Dołączył(a): Pn, 18.07.2011 16:42

Re: praca magisterska

Postprzez Krystyna Janda Pn, 19.09.2011 21:14

Wszystko jest w porządku. Trochę błędów stylistycznych z pospiechu. Jutro się tym zajmę. Pozdrawiam.
Avatar użytkownika
Krystyna Janda
Właściciel
 
Posty: 18996
Dołączył(a): So, 14.02.2004 11:52
Lokalizacja: Milanówek


Powrót do Korespondencja