Dostrzegłam właśnie temat jednego z listów do Pani "Warszawa oporna na seks?" i pomyślałam że mimo wszystko napiszę. Byłam na "Seksie..." w minioną sobotę i nie wiem nawet jak to dokładnie sformułować, ale czegoś mi zabrakło, śmiałam się, ale jakoś nie porwała mnie ta historia. Bardzo lubię aktorów spektaklu: Pana Miroslawa Bakę i Panią Dorotę Kolak, ale mimo to spektakl jakoś niczym mnie nie zaskoczył, choć śmiałam się momentami to nie rozbawił do łez (tak jak było w przypadku "Boskiej", "Weekendu z R. czy" Miss Hiv"). Tak jakoś mi przykro to pisać i może to trochę niestosowne, bo nie jestem przecież jakimś ekspertem, ale nic nie napisać na ten temat też nie chciałam. Być może miałam zbyt duże oczekiwania wobec tego spektaklu, miałam czasami poczucie, że jest on może zbyt banalny. Nie umiem tak dokładnie tego wyrazić, wyliczyć co było złe, nie chciałabym zresztą być tak kategoryczna. Tytuł na pewno znajdzie wielu sympatyków i nie chcę nikogo zniechęcać, ale nie chciałam też sklamać. Proszę mi wybaczyć


Pozdrawiam już wiosennie, na przekór aurze za oknem
Ewa Sobkowicz