Droga Aktorko !
Nie wiem nawet jak zacząć. Przeczytałam Pani ostatni wpis. Czasem jak się ludzie spotkają, to zupełnie jak 2 połówki jednego jabłka...Jeśli jednej połówki zabraknie....ta druga, w miejscu przecięcia przysycha, choć wewnątrz ciągle przecież żywa i jędrna...Pewnie tak to się dzieje i z ludźmi, którzy tak się właśnie dobrali..Nic więcej nie da się powiedzieć. Pan Edward był szalenie przystojnym mężczyzną, o dobrej, inteligentnej twarzy, do tego piekielnie zdolnym artystą ...Ale i organizatorem ( czytałam wspomnienia chyba p.Materny o wyjazdach na narty )- jak świetnie wszystko koordynował, także przy Pani i córki teatrach...Mówi się, ze każdego można zastąpić - ale to nie jest prawda. Niektórych artystów nie da się zastąpić - ani jako artystów, ani jako...ludzi. Pani mąż do takich należy.
A ja prywatnie : mam wiele Pani książek, do których nie jestem w stanie wrócić, bo pisała je Pani w czasach szczęśliwych, kiedy był mąż, te książki mają taką radosną atmosferę - a ja przecież wiem już...jak było potem. No, i nie mogę. Stoją sobie na półce, koło siebie, nie ruszone od czasu kiedy Pani mąż odszedł. Lubię wracać do niektórych powieści, te Pani należały do moich "poprawiaczy" nastroju. Ale już nie mogę..
Dobrze, że spotkała Pani męża na swojej drodze. Te lata z Nim to wielki kapitał..No, i są synowie.
Los rzadko bywa sprawiedliwy, nie wiadomo dlaczego tak....
Serdecznie pozdrawiam. Serdecznie i czule.