Szanowna Pani Krystyno,
pamiętam jeszcze czasy kiedy nie pisało się maili, kiedy nie wyrażało się swojego zdania za pośrednictwem elektronicznych form komunikacji. Pisanie listu było swego rodzaju sztuką ponieważ wypadało (należało) starannie tworzyć zdania, dbać o szczegóły, o wygląd. Było to bardzo miłe, tak samo jak miłe było otrzymywanie listu. Ja pisząc do Pani te kilka słów, właśnie tak się czuję.
Miałem ogromną przyjemność obejrzeć w niedzielę Pani spektakl „Zmierzch długiego dnia” w Teatrze Polonia. Niesamowita walka emocji, które dotykają widza – nie wyobrażam sobie jak silnie muszą dotykać aktora. Sztuka uruchomiła we mnie przemyślenia dotyczące słabości człowieka, mega-egoizmu, samotności i wartości uczuć rodzinnych. Do dziś zastanawiam się nad tym, jakie człowiek wyznacza sobie granice, jak bardzo nie pozwala wejść do swojego świata i jak bardzo może go to zgubić…
W kontekście „Zmierzchu długiego dnia” chciałbym zapytać Panią czy trudno jest szybko pozbyć się tych emocji wyrażonych na scenie (zważywszy przecież na fakt, że są one intensywne)?
Chciałbym również podziękować Pani za wszystkie role, które Pani zagrała, w szczególności te, które poruszyły mnie najbardziej w filmach: „Przesłuchanie”; „Kochankowie mojej mamy”;.” Dekalog” ; „Pestka”; „Tatarak” oraz w spektaklach „Shirley Valentine” ; „Boska” i „Zmierzch długiego dnia”.
Ogromnym szczęściem jest móc mieszkać w Warszawie i odwiedzać Pani teatr. Życzę Pani szczęścia, zdrowia i spokoju bo oddanej publiczności chyba już nie muszę
Wszystkiego dobrego Pani Krystyno,
Marcin z Żoliborza.