Kochana Pani Krystyno.
Straszne, smutne … trudne do skomentowania …( odnośnie Pani wpisu w "Dzienniku" 11 czerwca 2014)
Czy czasami musi się coś stać tak strasznego, by chociaż na jakiś czas wzmóc czujność …ale znowu na jak długo …
Odzew już jest. Dzieciaki miały dziś potrzebę rozmowy na ten temat. A na przerwie podbiegły do mnie bardzo przejęte, że ktoś zostawił dziecko w krzakach, w wózku, pod szkołą, czy tak można? Pewnie nie zareagowałyby aż tak, gdyby nie słyszały ostatnich wiadomości. Pobiegłam, dziecko spało w wózeczku, przypięte pasami, w cieniu, pozostawione przy oknie pod szatnią, domyśliłam się, że ktoś poszedł odebrać drugie dziecko i z okna w szatni widzi, co dzieje się z dzieckiem z wózku. Pochwaliłam dzieci za ich czujność i postanowiliśmy wspólnie ( po cichu) popilnować malucha. Zaraz przyszła do dziecka opiekunka ( nie dopytywałam kim jest dla dziecka), ale była trochę zażenowana tą sytuacją. Słyszała o ostatnich tragediach i stwierdziła, że nie spuszczała wózka z oka, a szkoda było jej budzić dziecko.
Czyli mówić, mówić, nagłaśniać, wychowywać, wyczulać … samemu, przy dzieciach, nigdy nie popadać w rutynę …
Pozdrawiam, Pani Krystyno.
Zuzanna