Proszę się nie smucić, bo ci, co odeszli nie chcieliby tego smutku. Chociaż serce czasem zionie tęsknotą i żalem, życie przecież wciąż pozostaje piękne i ekscytujące! O śmierci wiele można powiedzieć, ale nie to, że jest niesprawiedliwa. Przychodzi po każdego. A że jeden umiera młodo, drugi zaś dożywa stu lat - to już kaprys czasu, on sprawiedliwy nie był nigdy.
A tymczasem chcę się podzielić czymś osobistym i, mam nadzieję, optymistycznym zarazem:
Sale dla dorosłych przecinają się z salami dla dzieci, jedni i drudzy chorują, jedni i drudzy czekają na wyrok. Ci mniejsi umierają pogodniej, starsi często krzyczą przez sen, a gdy nie mają już sił krzyczeć - cicho łkają.
Podsłuchuję rozmowę mężczyzny, na oko czterdziestopięcioletniego, z dziewczynką, która może mieć najwyżej osiem lat.
Mężczyzna: Moje życie było beznadziejne (mówienie o sobie i swoich sprawach w czasie przeszłym nie jest dobrym znakiem - myślę sobie). Zawsze dobre rzeczy przytrafiały się wszystkim, tylko nie mnie. Całe życie pod wiatr i jeszcze teraz to raczysko...
Przechodzi mi przez głowę myśl, że to nierozsądne wylewać swoje żale dziecku, które też walczy z nieuleczalną chorobą. Mała reaguje jednak w taki sposób, że przez moment jej rozmówca zdaje się wstrzymać oddech, a ja uśmiecham się, ciesząc się, że istnieją takie mądre dzieciaki.
Dziewczynka: A czy pan coś zrobił, żeby te dobre rzeczy się panu przytrafiały czy tylko czekał pan aż wszystko spadnie z nieba?
Szczerze, bez zbędnego litowania się, do którego przywykli dorośli.
Spotykam tego mężczyznę kilka dni później.
"Dzień dobry, panie Marcinie. Jak leci?" - pytam.
"A dziękuję, powoli do przodu" - zauważam, że przy jego łóżku siedzi kobieta. - "Walczę o to, aby i mnie przytrafiały się dobre rzeczy" - mruga do mnie, a ja wymykam się szybko i idę do pokoju obok. Marysia bawi się lalkami z mamą i uśmiecha promiennie. Pewnie nawet nie wie, że dzięki niej ktoś wrócił do życia.
Pozdrawiam!