Kochana Pani Krystyno ...
No oszalała Pani ... jak to przeczytałam, to nie wiedziałam, czy śmiać się, czy płakać ...
"Gdybym umarła, moja córka Marysia przejmie wszelkie zobowiązania i obowiązki, przygotowuję Ją do tego od jakiegoś czasu. Nie wiem czy jest już gotowa, ale w razie czego, musi sobie poradzić. Poza tym reszta ludzi w Fundacji też wie co robić. Trzymajcie się, dziękuję za wszystko. Idę jeść..."
Też nie znam się na grzybach, ostatnio jak siostrzeńcy podrzucili mi garść czegoś tam, to gotowałam ( długo), smażyłam, pomodliłam się i z wielką nieśmiałością zjadłam ... rano ucieszyłam się, że żyję .
A Pani wystartowała tu z takim testamentem ... chyba kilka osób wystraszyła Pani na dobre hi hi hi, dzięki Bogu żyje Pani.
Też należę do tych, którzy słowa Meryl Streep wydrukowali sobie, piękne. Zgadzam się z tymi, którzy piszą, że Pani jest naszą Meryl, tylko błagam, niech Pani więcej grzybów lepiej nie je .
Serdecznie pozdrawiam i wszystkiego dobrego życzę. Miłego końca lata ... jest tak cudownie cieplutko, że to pół roku mroku, o którym zawsze pisze pani Magda Umer, chyba nam się skróci.
Zuzanna