Dzien dobry.
‘Tatuś Radwański: "Dobrze by tylko było, by mecz został ustawiony na przyzwoitą godzinę, by polscy kibice nie musieli zrywać się w środku nocy."’
Tak, najlepiej jak polscy kibice wroca juz z pracy i zjedza obiad, powiedzmy o 18.00, czyli o 4 rano w Melbourne.
Zaczne od tego, ze kurcze, ale meczu A. Radwanska vs. S. Williams nie bede mogla obejrzec w calosci, chociaz u mnie zacznie sie przyzwoicie, bo po 13.30 (przyzwoicie dla mnie, bo przeciez wielu australijskich kibicow w tej chwili pracuje; nie wiem, co z amerykanskimi), no chyba ze AR uwinie sie z SW w ciagu godziny, czego bardzo, bardzo jej zycze.
Wiem juz, kogo obejrze na zywo w piatek w polfinale panow – przede mna pojedynek M. Raonic vs. A. Murray, na ktory b. sie ciesze. Bardziej niz gdyby mial to byc ten drugi polfinal, N. Djokovic vs. R. Federer (graja dzisiaj), bo za bardzo nie mialabym komu kibicowac, a tak bede – M. Raonicowi. Spodziewam sie dobrego meczu, do tego spotkaja sie dwie zupelnie rozne osobowosci, temperamenty – nerwosol Andy i troche flegmatyczny – jestem spokojny i spokoj mnie otacza – Milos, ksywka Ken (pamietacie chlopaka Barbie?). Raonica pierwszy raz na zywo widzialam w ubieglym roku w meczu z F. Lopezem. Pisalam chyba wtedy, ze wedlug mnie Kanadyjczyk najbardziej poprawil swoj styl gry. Ktos mu w koncu powiedzial, ze po korcie jeszcze trzeba biegac, a nie tylko walic bomby. Dodam, ze w tym roku wygral z R. Federerem w finale Brisbane International. Wtedy, w 2015 r. Raonic pokonal Lopeza w pieciu setach. Na koniec zostal i wszystkim podpisywal pilki, programy i co tam, kto mial. Widownia powoli pustoszala, a on stal przed tym wyjsciem do tunelu i podpisywal, podpisywal, podpisywal… Mile to bylo. Potem znajde zdjecia z tego meczu, a teraz spadam na kanapke i jakies sniadanie, bo nogi wyciagne przez ten tenis.
Zjecia z meczu M. Raonic vs. F. Lopez, AO 2015: