418: Violoniste o Muerte!

Tutaj publikujcie swoje opowiadania, scenariusze, felietony, rysunki itp

418: Violoniste o Muerte!

Postprzez balsamlomzynski Pt, 30.10.2009 15:27

Ostatnim miejscem w stolicy Europy, gdzie Jose Manuel Barroso mógł bezpiecznie zapalić cygaro, nie łamiąc zarazem zainicjowanych przez siebie dyrektyw, był niewielki zaułek Rue des Sols, ślepa uliczka w okolicy Placu Królewskiego, rzut kamieniem od kościoła garnizonowego Sain Jaques sur Coundenberg. Stojąca pod wiatr piękna asystentka Portugalczyka, Sylvie van der Vaart była jedyną osobą, która wiedziała o drobnych słabościach niegdysiejszego maoisty. Barroso kaszląc łapczywie łykał gryzący dym:
-- Nie odróżnia Holendrów od Duńczyków, klimatu od klimatyzacji, woli Ałma Atę od Antwerpii, a jednak przyjeżdża, choć będzie tu premier jego kraju. Jak myślisz, dlaczego on mi to znowu robi, Sylvie?
-- Nawet Czesi nie rozumieją motywów delegacji polskiej, Jose Manuel. Nie niepokój się jednak, pamiętaj, że szczyt organizuje prezydencja szwedzka, a nie Komisja.
-- Delegacja polska może tego nie rozumieć, van der Vaart.

Nikt nie zamierzał czekać na rosyjski samolot, z łaski udostępniany prezydentowi przez liberalnego premiera i jego gdańskich popleczników. Remontowany od trzech lat, a następnie przechowywany w siedzibie dowództwa wojsk lądowych w ruinach Cytadeli samolot F16, wykradziono nocą przy użyciu zmysłowego pocałunku złożonego przez Marie na ustach dymisjonowanego generała wojsk lądowych Skrzypczaka oraz innych korzyści wyświadczonej przez Skrzypczaka na rzecz dowódcy obrony przeciwlotniczej kraju. W nadrzecznych zaroślach w okolicy Cytadeli wędkarze widzieli też podobno pełnomocnika do spraw informacji niejawnych BBN, Sylwestra Ż.

Samolot holowano z największą ostrożnością opustoszałą o tej porze Dymińską, Krajewskiego, do ciemnych wód Wisły. Kiedy okazało się, że jednostka jest szczelna i unosi się na wodzie, zapakowano doń broń białą, kosze ze skromnym żołnierskim posiłkiem, wino Egri Bikawer Gold Line, biały Tokaj Furmint, gdyby była ryba, rakietę SM3, oraz prezesa banku centralnego Sławomira Skrzypka. Prezydent siedział w samolocie cały czas, również w trackie mozolnej wędrówki amerykańskiej maszyny w kierunku rzeki.
-- Znam te okolice, macie tu do Wisły cały czas z górki.

Marie wrzuciła do wody bukiet jesiennych kwiatów i odeszła nie roniąc ani jednej łzy. Jej niepokój uśmierzył łagodny szum ukochanej rzeki. A Wisła była tej nocy spokojna, choć pełna życia. Po latach nieobecności wróciły nokturnalne węgorze europejskie, białobrzuche kiełbie, mięsistouste brzany, gustujące z wiekiem w samotności klenie, zawsze samotne sandacze, miętusy, których żarłoczność narasta z nadejściem zimy, oraz wpuszczony do Wisły dla jaj w podbydgoskich Chmielnikach pojedynczy jesiotr.

Kiedy do mostu gdańskiego zbliżył się z hukiem ostatni tego dnia pociąg z Kielc, Szczygło z największą ostrożnością przeprowadził F16 miedzy stalowymi przęsłami. Junczyk, która kochała kąpiele, ale pływała zbyt brawurowo, miała większe trudności i przęsło jękło jak pod presją kry. Nad głowami śmiałków, na dolnym poziomie mostu gdańskiego czekał na tramwaj osowiały od ciemności i lepkiej październikowej mgły samotny pasażer. Wychylił się przez barierkę i bardzo zapragnął kogoś wezwać, ale rozpoznawszy prezydenta, zamarł z niemym wołaniem na znużonym długim dniem wychudzonym obliczu.

Przepłynięcie pod mostem Grota-Roweckiego nie stanowiło zagadnienia. W okolicach Łomianek, Szczygło zapuścił silniki. Jak odbijający się nogami od lustra wody ciężki żuraw, F16 długo walczył o powrót do systemu obrony przeciwlotniczej kraju. Chociaż lwią część uzbrojenia i osprzętu jednostki rzeka Wisła uniosła do Morza Bałtyckiego, amerykański odrzutowiec wzbił się w przestworza nad jednoczącym się kontynentem.

Ostateczna krystalizacja strategii negocjacyjnej tak zwanej prezydenckiej części delegacji RP ukształtowała się nad Dreznem. Czasu było niewiele, bo F16 był szybki, a być może po prostu niesprawny, w każdym razie nie było jasne czy spada, czy tak ma być, czy też Szczygle w kokpicie oblodzony drążek nieco się wymyka.

Jako pierwsza, strategię negocjacyjną sformułowała lecąca piechotą Junczyk-Ziomecka. Nie znała się na dyplomacji i nie wiedziała po co leci, ale tylko ona mówiła jedynym językiem, w którym formułuje się poważne strategie europejskie:
-- Violoniste o muerte!

Pokonując opór rześkiego strumienia sprężonego do granic wytrzymałości niemieckiego powietrza, wezwanie Ziomeckiej podjął siny z zimna prezydent i jego wierni urzędnicy:
-- Skrzypek albo śmierć!

Niepokój Skrzypka prezydent rozwiał osobiście:
-- Nie dam Lewandowskiemu prywatyzować Europy, którą zjednoczyłem z takim trudem i wbrew moim najgłębszym przekonaniom. Jeśli nauczył się pan makroekonomii w pół roku pod Chicago, to reguł tworzenia budżetu unijnego nauczy się pan w samolocie. Proszę po prostu nie tracić czasu na liberalną propagandę. Bugaj mówi, że najważniejsze jest, żeby stopami nie ruszać za często.
-- Tym zajmuje się Jean-Claude Trichet.
-- Widzę, że pan już to i owo kuma.

więcej: http://balsamlomzynski.blox.pl/html
balsamlomzynski
 
Posty: 16
Dołączył(a): Cz, 29.10.2009 19:00





Powrót do Wasza twórczość