Bez skazy
Ktoś puka.
Otwórz proszę.
Przecież widzisz, że jestem zajęta.
Przyszedł gość.
Usiadł w fotelu
I bez najmniejszych skrupułów
Patrzył na mnie.
Zniesmaczona pruderyjnym wzrokiem
Wstałam.
Za oknem było mglisto.
Nawet księżyc ukrył swój blask.
Może herbaty?
Nie.
Przecież jestem już
Bez skazy.
XXX
Tęskniłeś?
Wiedziałam.
Może zjemy razem kolację..?
Nie, nie proponuję ci seksu.
Chcę tylko spędzić miło czas.
Dlaczego z uśmiechem odwracasz twarz?
Nie śmiej się!
Wiem, że ten kolor dodaje mi frywolności.
Ale bądź wyrozumiały...
Nie jestem idealna,
Ty wiesz.
Uwielbiam twój głos...
Tęskniłam.
XXX
Ktoś zamilkł...
Czarna spłynęła łza
Toczy się po pagórkach niezrozumienia.
Człowiek jest człowiekiem
Znów zapadła cisza...
Biała spłynęła łza
Kołyszę się w bezdźwięcznym cierpieniu.
Ktoś upadł...
Nie może wstać
Ciało odmawia posłuszeństwa...
Człowiek jest człowiekiem.
Ktoś krzyknął...
Nie może dostrzec barwy marzeń
Gubi się w korytarzach światłości.
Człowiek jest człowiekiem.
Ktoś podał dłoń.
Słychać śmiech
Szelest kolorowych dni.
Lęk przerodził się w spokój.
Człowiek jest człowiekiem.
Momentami
Szczelnie zamknięta.
Zimna o poranku.
Gorąca wieczorami.
A popołudniami obojętna.
Stoję na krańcu myśli...
Bezwonne kwiaty już nie cieszą...
Kiedy powrócę?
Z sercem gorącym niczym grzane wino
Z kolorem zieleni w myślach
Z czerwienią na ustach...
No kiedy ktoś mnie uwolni?!
Kiedy...