Niektórzy lubią cukinię i makaron. Ja bardzo… Lubię też proste dania, szybkodziałane i małoskładnikowe, bowiem zdarza mi się jeść jak dzieciaki – wszystko oddzielnie. Nic to, kończę wstęp i przedstawiam przepis.
W sumie dobrze byłoby mieć podkuchennego, który będzie kroił i smakował z zapamiętaniem, bo wtedy radość z gotowania będzie podwójna, no ale jeśli tegowoż zabraknie, można to wszystko zrobić w pół godziny i zaskoczyć nutą tajemnicy, zwłaszcza ukochanego/ukochaną, ale o tym za chwilę.
Co się przyda?
Już podaję:
- małe cukinie
- boczek wędzony
- cebula, 1-2 ząbki czosnku /niekoniecznie/
- zioła – najlepiej świeże, takie jak moje wytargane prosto z ogródka tymianek, oregano i tajemniczy składnik, który konieczny i bardzo korzystny nie tylko w tej potrawie;) – lubczyk /świeży lub mrożony/
- śmietana 30% - nie ma co ukrywać, taka jest najlepsza i już! Eksperymentowałam z 18%, ale i smak nie ten i trzeba uważać, by nie pojawiły się grudkowe niespodzianki, i konsystencja też nie ta
/W nawiasie dodam, że dokładnie tak jak kiedyś pisała Trzynastka - gdy szalałam i starałam się, by nigdzie nawet skrawka widzialnego tłuszczu nie było, a nawet używałam, o zgrozo!, roślinnej śmietany, byłam większa/
- można dodać jeszcze musztardę francuską – ja dodałam – to te kuleczki - tłumaczę się z nich, bo jakoś niefotogeniczne są
- makaron, najlepiej penne /uwielbiamm!/
Ach, jeszcze sól, pieprz i jeśli macie ochotę na kolejną tajemniczą ostrość w tle, to jeszcze odrobinę pieprzu Cayenne.
Jeśli wszystko mamy, działamy.
Szybciutko!
Wstawić wodę na makaron.
Pokroić w słupki boczek, podsmażyć/wytopić na dość wolnym ogniu. W tym czasie pokroić cukinię – w słupki wielkości podobnej do penne /jeśli cukinie są większe, należy odciąć ich wnętrza/.
Do pachnącego w całej kuchni już boczku dodać cebulę, pokrojoną wg własnego pomysłu /jeśli jest czosnek, to też wtedy, ale pokrojony drobiuteńko/. Mieszanie wskazane, zwłaszcza dla uwolnienia aromatów i uchronienia cebuli przed zbrązowieniem.
Dodać posiekane zioła, ale bez lubczyku.
A, teraz to pewnie już się zagotowała na makaron - wiecie, co robić, prawda?
Wrzucić paski cukinii na patelnię i zwiększyć ogień, nie ogromnie, jednak zauważalnie, dodać lubczyk, po chwili można zacząć przyprawiać solą, pieprzem Cayenne, musztardą francuską i czym tam jeszcze chcecie /no, musztarda ze śmietaną i cukinią też pycha! Jednak nie gotowałam tylko dla siebie, ale dla wielbiciela mięsiwa także. Chociaż, czy dla niego najbardziej nie był ten lubczyk...
/.
Na koniec wlać śmietanę, chwilę pogotować, tak delikatnie, by konsystencja stała się kremowa.
Odlać makaron, wymieszać z sosem, posypać natką pietruszki, jeśli nie zapomnicie, co mnie się dość często zdarza.
Zjeść z apetytem wspominając mnie mile
Cóż, zdjęcie takie, jakie może wyjść zgłodniałemu fotografowi...
PS Przepis jest inspirowany daniem Jamiego Oliviera, jednak nie surowe jajka jakoś jakoś mnie nie przekonały. No i on moich tajemniczych ingrediencji nie używał
I jeszcze jedno...
A jak wy przyrządzacie cukinię?