Zawsze próbowałam upiec bułeczki...tez na początku pachniało aż dech zapierało...jednak po wyjęciu z pieca już mniej zapierało dech, bo bułki były śliczne na oko, ale na ząb to już nie bardzo..-.ani sztuczny, ani żywy, ani nawet implantowy...-były nie do przegryzienia twarde jak stal z pieca martenowskiego (chyba)...
, mogły by służyć w teatrze jako atrapa posiłkowa wielokrotnego użytku....
, w związku z tym chlebka nie wypiekę..., za to sernik i inne cudenka udaja się mi zadowalająco.